Świat monitorów to fascynujący paradoks – z jednej strony wydaje się banalnie prosty (wybierz rozmiar, matrycę, odświeżanie i gotowe), z drugiej to skomplikowana gra kompromisów, gdzie każda decyzja odbiera Ci coś innego. Chcesz wszystkie kolory tęczy? Zapomnij o szybkim odświeżaniu. Marzysz o 240 Hz? Przygotuj się na uboższe barwy albo mocno odchudzony portfel. W tym krajobrazie Philips próbuje zagrać sprytną kartą, wypuszczając model 24E1N1300A – budżetowca, który próbuje się wbić w ciasny segment rynku.
Specyfikacja
| Rozmiar | 24″ |
| Matryca | IPS |
| Odświeżanie | 100 Hz |
| Rozdzielczość | 1920×1080 |
| Jasność | 250 cd/m² |
| Kontrast | 1300:1 |
| Czas reakcji | 4 ms GTG |
| Kąty widzenia | 178° |
| Typ wyświetlacza | LCD White LED |
| Gwarancja | 24 miesiące |
| Cena (na moment publikacji recenzji) | 519 zł |
Rozpaczkowanie
Pudełko? Klasyczny kawałek ekologicznej tektury w kolorze… zgadnijcie jakim – dokładnie, brązowym. Philips nie wydał fortuny na opakowanie, co akurat w pełni popieram – wolę, żeby te pieniądze poszły na sam monitor. Na froncie standardowy zestaw: grafika produktu i garść specyfikacji technicznych, które przedstawią podstawowe parametry zakupionego montora.
Wewnątrz kartonowe wytłoczki, folia i bohater naszej recenzji. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim ukryte są dodatki, które Philips uznał za niezbędne do funkcjonowania. Zestaw akcesoriów to absolutne minimum survivalowe: kabel zasilający, przewód HDMI do komunikacji z monitorem i – tu miłe zaskoczenie – kabel USB-C do USB-C. Ten ostatni to ukłon w stronę współczesności, który doceni każdy posiadacz nowszego laptopa. Pod kątem wyposażenia jest więc standardowo – niezbędne minimum, ale w zasadzie wszystko, co może się przydać na starcie.
Pierwszy rzut oka i jakość wykonania
Philips 24E1N1300A jako budżetowa jednostka robi całkiem niezłe wrażenie. Spodziewałem się taniego plastiku, który będzie skrzypiał od samego patrzenia, a dostałem, troszkę więcej niż najtańszy plastik, choć wciąż jest to niska półka. Na plus fakt, że całość jest całkiem dobrze spasowana. Ramki są przyjemnie cienkie, a krawędzie łagodnie poprowadzone – żadnych ostrych czy agresywnie zaprojektowanych konturów. Dolna krawędź to już nieco szersza ramka z centralnie umieszczonym logo producenta oraz wystającym elementem, który rozpraszać ma światło diody sygnalizującej stan urządzenia.

Design? Zdecydowanie anty-gamingowy. Warto podkreślić, że Philips 24E1N1300A jest utrzymany w minimalistycznym stylu i nie ma absolutnie nic wspólnego z krzykliwą estetyką charakterystyczną dla rozwiązań skierowanych do graczy. Żadnych czerwonych akcentów, agresywnych linii czy świecących elementów. Nie wyróżnia się niczym szczególnym w swoim wyglądzie, ale to absolutnie nie wada – takie było założenie producenta. To minimalistyczne podejście sprawia, że 24E1N1300A będzie pasował zarówno do biura, jak i domowego stanowiska.

Tył monitora oraz porty
Tylna część monitora nie wyróżnia się niczym szczególnym – to typowa plastikowa tafla z interesującą fakturą na całej powierzchni, która prawdopodobnie ma odwrócić uwagę od faktu, że to… cóż, plastik. Na środku znajdziemy otwory montażowe VESA 100 × 100 – miły dodatek, gdyby ktoś chciał zamontować monitor na ramieniu i zapomnieć o ograniczeniach fabrycznej podstawki. W dolnej części umieszczono jedyny przycisk na całym urządzeniu, który funkcjonuje jako mały joystick – rozwiązanie, które powinno być standardem w każdym monitorze. Genialne w swojej prostocie, a tak często omijane.

Nie mogło oczywiście zabraknąć miejsca dla wnęki, gdzie ukryte są wszystkie złącza. Philips zaskakuje tu pozytywnie: złącze zasilania, HDMI, USB-C z DisplayPort i Power Delivery, wyjście audio oraz dwa porty USB-A 3.2 Gen 1. W tej półce cenowej to naprawdę hojny zestaw. USB-C z Power Delivery to szczególnie miły dodatek, pozwalający podłączyć laptopa jednym kablem, który jednocześnie przesyła obraz, dźwięk i ładuje urządzenie. Pod tym względem jest naprawdę dobrze – cieszy fakt, że w tej półce cenowej producent zdecydował się zadbać o dodatkowe złącza, których brakuje nawet w niektórych droższych modelach.

Wbudowane głośniki
Na spodzie monitora po obu stronach producent umieścił głośniki. Choć nie są to demony, jeśli chodzi o moc, gdyż każdy z nich oferuje maksymalnie 2 W, to ich obecność jest zdecydowaną zaletą. W świecie, gdzie wielu producentów całkowicie rezygnuje z głośników w monitorach budżetowych, to świetne rozwiązanie, które może się przydać w najmniej oczekiwanym momencie. Czy grają dobrze? Cóż, nie jestem człowiekiem od audio, ale moim zdaniem grają poprawnie, wystarczająco dobrze, żeby móc je wykorzystać “na chwilę” w przypadku braku lepszego nagłośnienia, bądź jako zapasowe źródło dźwięku w momencie ograniczonego dostępu do słuchawek.
Podstawa i regulacja – tu zaczynają się kompromisy
Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeśli powiem, że i tutaj znalazło się sporo plastiku przeciętnej jakości. Sama podstawa nie należy do gigantów i choć utrzymuje monitor w miejscu i zapobiega jego wywróceniu, to mam pewne obawy o jego stabilność w sytuacjach kryzysowych, jak przypadkowe zahaczenia o róg. Od spodu znalazły się liczne perforacje oraz cztery niewielkich rozmiarów gumki zapobiegające ruchom podstawy i zabezpieczające powierzchnię biurka.
Regulacja
Regulacja to punkt, w którym Philips musiał dokonać bolesnych cięć kosztów. Recenzowany model, mówiąc szczerze, oferuje ubogą możliwość regulacji. Nie znalazło się tutaj miejsce dla mechanizmu regulującego wysokość czy obrotu ekranu – jedynym sposobem na zmianę pozycji w poziomie jest przesunięcie całego monitora. Realnie do naszej dyspozycji pozostaje tylko zmiana pochylenia ekranu w zakresie od -5° do +20°. Zakres jak najbardziej w porządku, jeśli mówimy o codziennym użytkowaniu, ale nic ponad to.
Czy brak regulacji wysokości to problem? Cóż, tu sprawa jest nieco bardziej złożona, gdyż wszystko zależy od wysokości biurka, fotela, wzrostu użytkownika i jego własnych preferencji. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Moim zdaniem jednak producent postarał się, aby ustawienie spełniało wymagania jak największej grupy użytkowników. W moim przypadku wysokość monitora jest w porządku i nie odczuwałem irytacji czy dyskomfortu nawet po kilku godzinach użytkowania.

Testy z wykorzystaniem kolorymetru
Czas na twarde dane. Z pomiarów wynika, że pokrycie sRGB wynosi 86,5%, a dla objętości 94,5%. W przypadku Adobe RGB mówimy o 63,1% oraz 65,1% dla objętości. Pokusiłem się również o pomiar DCI-P3 – w tym wypadku pokrycie wynosi 66,9%, zaś dla objętości również 66,9%. To przyzwoite wyniki dla monitora z tej półki cenowej – nie zrobisz na nim profesjonalnej obróbki zdjęć, ale do codziennych zastosowań i nawet amatorskiej edycji będzie więcej niż wystarczający. Jasność, jaką udało się zmierzyć, to 285 cd/m², czyli nieco więcej niż deklaruje producent (zawsze miło, gdy sprzęt przekracza obietnice). Kontrast jaki osiąga monitor przy maksymalnej jasności to 1195:1, czyli nieco więcej niż typowe panele IPS.


Kąty widzenia oraz IPS Glow
Z racji obecności panelu IPS, można się spodziewać solidnych wyników jeśli chodzi o kąty widzenia. W przypadku Philips 24E1N1300A ta kwestia wypada bardzo dobrze. Nawet przy maksymalnym wychyleniu w bok, treści są widoczne bardzo dobrze i nie zauważyłem żadnych deformacji czy zniekształcenia kolorów. Efekt IPS Glow (poświata w rogach ekranu widoczna na ciemnym tle) jest obecny, ale w moim egzemplarzu nie rzuca się w oczy i wypada całkiem przyzwoicie. Należy jednak mieć na uwadze, że pod tym względem każdy egzemplarz będzie wypadał inaczej – to swego rodzaju loteria, jak z większością monitorów IPS.
Pobór prądu
Pobór energii elektrycznej przeprowadziłem przy pełnej jasności, ustawionej na 50% oraz na 0%. Wyniki prezentują się następująco:
- Jasność 100% – 18,1 W
- Jasność 50% – 13,8 W
- Jasność 0% – 10,4 W
OSD
Właśnie w tym miejscu uwidacznia się największa zaleta pojedynczego kontrolera z tyłu monitora. Dzięki zastosowaniu joysticka, obsługa OSD jest bajecznie prosta. W zasadzie już od pierwszego kliknięcia wiedziałem, co i jak działa, oraz jak poruszać się po wbudowanym menu. Wszystko jest intuicyjne i proste – wchodzisz, zmieniasz, wychodzisz, bez zbędnych komplikacji.
Same opcje są całkiem rozbudowane jak na monitor z tej półki cenowej. A co takiego mamy w OSD? Opcji jest sporo – od standardowych ustawień obrazu, przez kilka predefiniowanych trybów, regulację kolorów i temperatury barwowej, po dodatkowe funkcje, które warto samodzielnie eksplorować. Polecam gorąco zajrzeć, gdyż poświęcając nawet kilka chwil, można dostroić monitor pod siebie i znaleźć kilka interesujących funkcji, które mogą znacząco poprawić wrażenia z użytkowania. O czym konkretnie mowa? Tryb LowBlue, Adaptive Sync, MPRT, Smart Response, Smart Contrast, czy ustawienia USB. Nie są to funkcje obligatoryjne dla każdego, ale zdecydowanie polecam przyjrzeć się nim każdemu.

Podsumowanie recenzji Philips 24E1N1300A
Philips 24E1N1300A to typowy przykład tego, jak powinien wyglądać rozsądny kompromis w świecie budżetowych monitorów. Testowany model to niewątpliwie ciekawa pozycja w swojej kategorii cenowej – mamy tutaj 24″ na panelu IPS z odświeżaniem 100 Hz i wbudowanymi głośnikami. Za niewygórowaną cenę otrzymujemy przyzwoite odwzorowanie kolorów i zestaw portów, który zawstydziłby niektóre droższe modele.
Testy nie wystawiły żółtej kartki dla tego monitora. Owszem, mamy tu do czynienia z przeciętnym plastikiem, który niestety kojarzy się z bardzo budżetowymi rozwiązaniami. Czy to jednak jest kwestia, która skreślałaby ten monitor? Osobiście myślę, że nie. Prawdą jest również, że monitor ma kiepskie możliwości regulacji. Cóż, producent musiał na czymś ciąć koszty i zdecydował się pójść tą ścieżką. Czy taki kompromis jest na plus? Tutaj zdania mogą być podzielone.
Patrząc jednak na całość – stosunek jakości do ceny, funkcjonalność USB-C, obecność głośników i przyjemny dla oka design – trudno nie docenić wysiłku Philipsa. Jeśli szukasz monitora do codziennej pracy, okazjonalnego grania i nie chcesz wydawać fortuny, Philips 24E1N1300A zasługuje na miejsce na twojej liście do rozważenia. To nie jest monitor idealny, ale patrząc przez pryzmat ceny, oferowanej specyfikacji i realnych wyników, mimo wszystko warto wziąć go pod uwagę podczas wyboru nowego ekranu.

Ocena
Philips 24E1N1300A to przedstawiciel budżetowych monitorów, który próbuje udowodnić, że wydając zaledwie kilkaset złotych, można otrzymać monitor na matrycy IPS z odświeżaniem 100 Hz. Choć nie obyło się bez kompromisów, to jest to interesująca pozycja i szukając taniego monitora, czy to do biura, czy to do domu, należy wziąć ten model pod uwagę.Zalety
- Matryca IPS
- Odświeżanie na poziomie 100 Hz
- Wbudowane głośniki
- Złącze USB-C oraz jack
Wady
- Przeciętnej jakości plastik
- Brak możliwości regulacji
Jedna odpowiedź pod “Philips 24E1N1300A – budżetowiec z aspiracjami”
[…] Pełna wersja artykułu dostępna jest pod tym linkiem. […]