Rynek gryzoni z dockiem to dość zamknięte miejsce. Okupowane głównie przez stosunkowo drogich producentów jak między innymi Razer. To się jednak powoli zmienia, gdyż do ich grona postanowiła dołączyć rodzima nam marka z myszką Endorfy LIV Plus Wireless. Jak im poszło? Tego dowiecie się z dzisiejszej recenzji.
Słowem wstępu
Czy myszy ze stacją dokującą mają sens? To pytanie chodzi mi po głowie od dłuższego czasu. Bowiem na rynku nie ma zbyt wielu konstrukcji wykorzystujących to rozwiązanie. Ograniczają się one w zasadzie do Razera, może Roccata lub mniej popularnych marek jak Dareu. Tak więc jeśli na rynku gryzoni z dockiem jest mało to czy jest na nie zapotrzebowanie? Trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć. Być może za niską popularność odpowiada cena, która zazwyczaj jest dość wysoka względem myszy bez tego akcesorium, a może po prostu stosunkowo mały wybór. Tak czy inaczej, do gry postanowiła dołączyć marka Endorfy z modelem Endorfy LIV Plus Wireless. Gryzoń wyróżnia się nie tylko obecnością stacji dokującej, ale i interesującym designem. Nie jest to oczywiście wszystko, na pokładzie znalazł się także topowy sensor, przełączniki Kailh GM 8.0 czy dodatkowa łączność bluetooth. Tylko czy to wystarczy, by zawojować rynek?
Specyfikacja
Sensor: PixArt PAW3395
Czułość: Do 26 000 DPI bez interpolacji
Szybkość maksymalna: 16,51 m/s
Waga: 69 g
Przełączniki: Kailh GM 8.0 do 80 mln kliknięć
Polling Rate: Do 1000 Hz
Bateria: 500 mAh
Łączność: Bluetooth, 2.4 GHz, USB-C (przewodowe)
Podświetlenie: RGB
Konstrukcja i jakość wykonania Endorfy LIV Plus Wireless
Jakość wykonania nie budzi większych zastrzeżeń, materiał, z którego zrobiono obudowę to naturalnie tworzywo sztuczne. Powierzchnia jest chropowata i przyjemna w dotyku, co sprawia ogólnie dobre wrażenie. Kształt gryzonia nie zmienił się od czasów pierwszego Lixa, który pojawił się jeszcze za czasów SPC Gear. Z jednej strony jest to plus, ponieważ to uniwersalna bryła, jednak myślę, że przydałoby się też coś świeżego. Może mniejsza mysz (jak Viper Mini) lub coś o nieco bardziej ergonomicznych kształtach? Pole do popisu w tym temacie jest spore. Spasowanie elementów stoi na wysokim poziomie, nie ma luzów, szpar (nie licząc tych zamierzonych :D), a gryzoń pod naciskiem nie ugina się i nie wydaje niepożądanych dźwięków.
Mysz dobrze leży w dłoni, w niektórych recenzjach widziałem, że narzekano na wycięcia na bokach, jakoby miały one wpływać na komfort pracy. Osobiście po długim czasie obcowania z myszą nie odczułem żadnego dyskomfortu z tym związanego. Jeśli zaś chodzi o dock, to mamy do czynienia z klasycznym rozwiązaniem. Mam jednak uwagi do dwóch elementów z nim związanych. Pierwszy to przycisk do zmiany trybu iluminacji umieszczony na spodzie. Jako że stacja dokująca jest przyklejana do biurka, to każdorazowa zmiana podświetlenia jest obarczona odklejeniem jej od biurka. Oczywiście zastosowana “taśma” jest wielorazowego użytku, ale jednak. Drugim elementem jest brak zachowania ostatniego trybu po utracie zasilania. W takiej sytuacji dock wróci do ustawienia domyślnego i należy zmienić je ponownie.
Ślizgacze są standardowo z PTFE (teflon). Nie mam do nich uwag, dobrze ślizgają się niezależnie od podkładki (testowałem na wielu podkładkach), co więcej producent dokłada zapasowy zestaw takich ślizgaczy więc kiedy jedne się zużyją (a to z pewnością nie stanie się zbyt szybko) to można je po prostu wymienić.
Możliwości użytkowe
Sensor to topowa jednostka PixArta. Ma to oczywiście przełożenie na praktykę, ponieważ osiągi są bardzo dobre, mysz nie posiada oznak predykcji, sensor działa bardzo dobrze nawet na dość wysokich DPI. Parametry pracy zgadzają się oczywiście z wartościami deklarowanymi przez producenta co można zobaczyć na poniższym screenie z programu Enotus Mouse Test.
Niezależnie czy mysz jest używana do pracy, czy też do gier, precyzja stoi na najwyższym poziomie. Również wartości LOD (Lift-off-distance) są zgodne ze stanem faktycznym. Dodatkowym testem, jaki przeprowadziłem jest oczywiście klasyczny test w poczciwym Paincie. Także tutaj nie doświadczyłem niczego niepokojącego.
Tak czy inaczej, do zastosowanego w gryzoniu oczka nie mam zastrzeżeń. Producent postawił na topowe rozwiązanie dostępne na rynku i wyszło to oczywiście na dobre. Jeśli zaś chodzi o zastosowane przełączniki, wydają przyjemny klik, a siła potrzebna do aktywacji jest umiarkowana. Nie zdarzyło mi się przypadkowo wcisnąć przycisku, trzymając na nim palec. Takich sytuacji doświadczałem czasem z myszkami o lżejszych przełącznikach. Tutaj niezależnie czy grałem w gry dynamiczne, spokojniejsze czy może po prostu pracowałem na komputerze, to komfort pracy stał na dobrym poziomie. Nie inaczej jest z przyciskami bocznymi, łatwo się do nich przyzwyczaić, nie są luźne, a wciśnięcie ich wymaga odpowiedniej siły. Nie mam tutaj nic do zarzucenia.
Oprogramowanie i bateria Endorfy LIV Plus Wireless
Zastosowana bateria ma pozwolić na pracę do 160 godzin. Jak jest w praktyce? Wszystko zależy od wielu czynników jak wykorzystywanego połączenia (Bluetooth lub 2.4) czy włączonego, lub też nie, podświetlenia. W moim przypadku wykorzystywałem łączność radiową przy użyciu dołączonego nadajnika z włączonym podświetleniem. Wynik, jaki udało mi się uzyskać to około 2 tygodni pracy po około 6-7 godzin dziennie co uważam za wynik po prostu dobry.
Nie zabrakło także oprogramowania, tutaj większych uwag nie mam. Obecne są wszystkie niezbędne opcje w przypadku myszy tej klasy. Nie rozumiem tylko braku rodzimego nam języka, w końcu to Polski producent więc logika podpowiada, że i tak język w oprogramowaniu powinien się pojawić. Tak jednak nie jest. Poniżej garść zrzutów ekranu z aplikacji
Podsumowanie
Mysz można obecnie dostać w cenie około 350 złotych w przedsprzedaży. W tej cenie mysz jest warta rozważenia, ciekawy design w połączeniu z czołowym sensorem, dobrymi przełącznikami czy dockiem tworzą fajną całość, która przypadnie do gustu wielu użytkownikom. Oczywiście róży bez kolców nie ma, bowiem cena standardowa jest ciut za wysoka, ponadto stacja dokująca ma kiepsko umiejscowiony przycisk (a z softu i tak nie da się nim sterować) do tego nie zachowuje ustawień po utracie zasilania. Na dokładkę (choć to tylko moja fanaberia) nieco oklepany kształt myszy, choć nie traktuję tego jako wadę. W ogólnym rozrachunku w cenie przedsprzedaży mogę mysz polecić.Zalety
- Topowy sensor o doskonałych parametrach pracy
- Dock który ułatwia ładowanie myszy
- Całkiem niezła bateria
- Ciekawy design i uniwersalny kształt
- Solidne przełączniki
Wady
- Ciut za wysoka cena standardowa
- Kiepskie rozwiązania w docku jak umiejscowienie przycisku czy brak pamięci ostatniego koloru podświetlenia
- Oprogramowanie powinno zawierać język polski
Jedna odpowiedź pod “Endorfy LIV Plus Wireless — Recenzja”
“Ciut za wysoka cena standardowa” to za mało powiedziane. Po pierwsze na rynku istnieje już Attack Shark X6 który kupi się za 120zł i tak samo ma docka, tak samo ma PAW3395 oraz ma tak samo dobrej jakości switche oraz nie jest dziurkowana oraz waży z ponad 14 gramów mniej. Za 300zł istnieje już Ajazz Aj159 Apex któty ma lepszy sensor PAW3950 Ultra (Tak 3395 nie jest topowy bo jest 4 najlepszy) Na polskim rynku cena też jest za wysoka za 250zł masz Zircona XIII oferującego modyfikacje i hotswapa oraz Redragona M916 K1NG który oferuje dongle 4k i waży też wiele mniej (Choć osobiście uważam dongle 4k za placebo). Wszystkie wymienione przeze mnie myszki nie mają dziurkowania więc nie będą się tak brudzić wewnątrz. Jaki jest sens placić dodatkowe 200zł za gorszą myszkę tylko po to by miała docka i się bardziej brudziła? Nie ma jakiekolwiek możliwości na polecenie tej myszki bo rynkowo jest po prostu za wysoka. Nie widzę sensu by płacić prawie dwókrotność ceny w polsce tylko by mieć docka. Już lepiej zamiast tej myszki Endorfy to kupić 2 myszki od Genesisa lub Redragona i wymieniać je między sobą podczas ładowania.